czwartek, 7 stycznia 2016

into demonland.

      Ciemność się rozrasta, przygarnia cienie mackami Mirraka.  
      Nie wychylaj się spod kołdry, słyszałam i trwałam we śnie. A sen się zapadał. Błądziłam po wertepach absurdu, gdzie wróg udawał przyjaciół, a Upadły papieża. Ciernie się rozrastały, a ciebie tam nie było.
      Nie mamy tu leku na ból. Mamy tylko lęk, tylko złowrogi świat i ciszę, zabójczą jak gorączka wezbrana ze wszystkich zim tych zaświatów. Noc wiecznie tu trwa. Mrok nie rzednie. Grunt się zapada. Grzęznę. I narasta szept wokół. Panika triumfuje. Szumią polegli przede mną. Serce się rwie do bitwy, ale dłonie, dłonie mam puste. Nieskore do wojny. Bezbronne.

mam puste serce
i jeszcze
mam
próżne ręce
trochę
krwi we włosach
siniaki
pod oczami
drzazgi
za paznokciami
i upiory
upiory za drzwiami

      Słyszysz? Mówią mi, żebym wracała. Mówią, że ból w końcu minie i zostaną tylko te obrazy, conocna udręka, te, które widuję, zanim zapadne w sen. Te, które predysponują mnie do miana wariata. Żywe, samoistne, koszmarne. Są jak widły, którymi diabły wpychają grzeszników do kotła. Moje widły są z zardzewiałego złota. Przenoszą ukrop jak wirus. Ale teraz nie mam dla nich czasu. Teraz odchodzę w dym. I puszczam na wolność więzione w suszy kruki. Czekam na deszcze, na oczyszczenie, na białe prześcieradła i sznury... Nie, więzów się muszę pozbyć. Żeby lekko, żeby za dnia, żeby drgało, żeby padało, ale tylko wśród ciepłych, letnich powiewów. Wtedy, kiedy zdrenowana tkwię w zimie, widzę. I odchodzę, poniekąd naprawdę. W krainę z napisu, a tam, tam już tylko słońce. A jednak. Kiedy spadnie deszcz wśród złotych promieni... Rozkwitniesz, Kirai.

Obserwatorzy

Archiwum bloga

Nał łot?

All eyes on the hidden door.

z czym się je paranoje

niekoniecznie o niedorzecznym.

Madness team: super, dark RAGE; cold, full of non-fulfilment WRATH; creepy, terrific ENVY and most of powerfull SADNESS (sa, sa sa samertajm!)

Statystyka