niedziela, 8 grudnia 2013

Mhm.

To było tak: widziałam Cię, kiedy świat się rozpadał. Stałeś na krawędzi przepaści i modliłeś się do swojego boga. Bóg milczał. Ziemia drżała. Łzy żałoby żłobiły słone szlaki przetrwania. Świat upadał. Gwiazdy lśniły w twoich włosach, splątanych przez wiatr niezgody. Niebo kołysało się na fundamentach istnienia, ogień szalał wśród mórz i szepty... Wypełniły nas szepty zagłady.

Już nas kiedyś przeklęły. Mogły grać w nutę poezji, delikatnie i subtelnie naprowadzać nas na miny samozniszczenia. Mogły wulgarnie kłapać szczękami, straszyć szpetotą i brutalnie szarpać za struny cierpienia. Mogły zająć usta wrogów, mogły się wpychać w usta przyjaciół. Mogły rozjebać całą Krainę Spokojnych Chwil.

Szepty. Szepty Tragicznej Paniki, wydatniejsze od Krzyków Gasnących Nadziei, Szepty Upodlenia, pełne narastającej grozy i naszego własnego armagedonu.

Tak było. Muzyka końca grzmiała, tamy ocalenia zawiodły, rzeki lęku wezbrały, a nas już nie było. Pochłonęła nas armia zbawienia, rozbiła nasze dusze o skały zmartwychwstania. Nadchodził dzień. Dzień Odrodzenia.

Obserwatorzy

Archiwum bloga

Nał łot?

All eyes on the hidden door.

z czym się je paranoje

niekoniecznie o niedorzecznym.

Madness team: super, dark RAGE; cold, full of non-fulfilment WRATH; creepy, terrific ENVY and most of powerfull SADNESS (sa, sa sa samertajm!)

Statystyka