Nie wiem, ale od kilku godzin zastanawiam sie czy wyjsc do sklepu.
Wydaje mi sie, ze biedronka jest cholernie daleko i wyjscie do niej coraz bardziej urasta do rangi mega wyprawy. Nie wiem czy poradzę sobie na niej bez tanka i hilera. W sumie wiecej depsu tez by sie przydało i odpałka na prędkość.
Nie wiem, ale.
Nie wiem.
Wszystko jest takie kurewsko trudne.
Podnieść się czy siedzieć dalej. Patrzeć się w google czy w sufit.
Albo mój pms się zawiesił i działa przez cały miesiąc, albo coś się święci.
Nie umiem się zresetować.
Zupelnie jak w sao. Znikła opcja log out.
Mało tego zabili mi Kagariego, Masaoke i Makishime! O Grimmie już nie mówię nawet. Moje życie straciło kolejne procenty sensu. A Shagerage robi sieczkę z resztek mojego mózgu i nie wie, czy jest moim wrogiem, czy bratem. Nie wie nawet, że jest demonem chaosu. Że jest wszystkim, co mam w sobie najgorszego. A ze nawet bycie złą mi nie wychodzi... Więc on też nie wie.
Miotać się. Można. Można siedzieć bezczynnie i się miotać? A może to już jest ten etap... Ten, że już się nie podejmuje walki. Może tak jest. Myślę, że właśnie tak jest.