Ja to po prostu pierdole.
Chciałabym znać ten jebany sposób, żeby...
żeby naprawdę to pierdolić.
Dzisiaj w nocy znowu miałam szesnaście lat. Znowu leżałam rozkopana. Znowu miałam wizje.
Znowu dokonuje "ZŁEGO" wyboru, który jest najlepszym, co mogę wybrać, bo ja zwyczajnie niewiemniewiemniewiemniewiemNIEWIEKKURWANIEWIEM.
Znowu siedzę na peronie, ale tym razem nie mam nawet fajek.
Znowu siedzę z nogami na ścianie.
Znowu rozglądam się za czymś, co ma szansę skierować to wszystko na inny, czerwony tor.
Znowu.
Będziemy do tego wracać do końca naszego usranego życia, bo ja NIGDY nie przyznam, że było dobrze, nigdy się nie wycofam, nawet jeśli będę musiała przez to przechodzić znowu i znowu i znowu i znowu i ciągle rozdrapywać i ciągle dyszeć ze... To już nawet nie jest złość. Ja niewiemniewiemniewiem nie wiem co to jest. I wolę nie wiedzieć, serio.
Nawet jeśli będę musiała wciążiwciażiwciążiwciąż powtarzać te same trudne słowa.
Nawet jeśli nigdy tego nie zrozumiesz.
Nie wmówisz mi, że było inaczej.
Nie wmówisz, kurwa, bo to zbyt dużo mnie kosztowało.
To mnie kosztuje nadal.
Od tego się nie uwolnię.
To we mnie wrosto.
Moja przeszłość.
Rzutuje na teraźniejszość, czy to takie kurwa dziwne?
Tylko dlaczego... czemu... jednak daje z siebie robić wariata.
Zaczynam myśleć, że po prostu się usprawiedliwiam.
Ale jeśli było dobrze to mi wytłumacz, dlaczego się rozsypuję na samo wspomnienie?
Dlaczego jestem proszkiem okurwienia, dlaczego jestem popiołem chłonącym sole.
Jesli chcesz dopiąć swego, być może kiedyś ci powiem, że byłaś w porządku.
A zaraz potem zamkną mnie w izolatce.