czekam. nie wymyślam. czuję. nie rozumiem.
i wiem, że rozsypię się jeszcze bardziej. ale i tak w to idę. bo nie mam dokąd.
wszyscy chcą cos miec. a ja bym chciala nie miec. czasami. jednej rzeczy. dumy. ale ją mam. nie pozwala mi na tak wiele rzeczy. czasem dobrze. ale czasem nie pozwala mi poczuc sie lepiej. mowi, ze damy sobie rade same. ze nie moge okazywac slabosci. i ja jej wierze. bo wiem, ze i tak nie poczulabym sie lepiej, uginając się wbrew jej woli.
nie chce sie wkurwiac. juz nie chce. ale nie umiem inaczej.
czasami mi sie wydaje ze nie czeka mnie juz nic poza rozpierdalaniem sie na coraz mniejsze kawałki.