Wzbiera.
Czuję jak serce kołysze się między moimi piersiami.
Niespokojne.
Wędruje ciasnymi korytarzami trzewi, ogrzewając uda ciepłymi pulsami, by nagle podejść do gardła i wyciskać strach przez źrenice.
Wzbiera, wzbiera.
Wylałam na gazety atrament. Rozdziewiczając kolejne wcielenia pióra. Wylałam na gazety i przykryłam papierem, rozciskając palcami nieforemne plamy. I odkryłam krainy, w których żyję. Kontynenty złudzenia.
Kontury Liv Solterry.
Czy Bóg też tak tworzył świat, chichocząc nad plamami na rękach, których ciężko się pozbyć? Czy to cena tworzenia - napiętnowane, brudne dłonie?
Wzbiera. Oby wezbrało.