Och, jestem chciwa.
Jestem płonną nadzieją Angmaru.
Albo byłabym, gdybym tylko miała czarne skrzydła, nosiłabym jeden z dziewięciu pierścieniu, a mój pies nie byłby Huanem, byłby wilkiem z Angbandu. Jest.
I złorzeczyłabym o północy gwiazdom.
Żeby nie wstawały na nieboskłonie,
żeby nie wygwizdywały ballad o pięknie nocy, o końcu świata.
Życzyłabym im ruin spływających we łzach.. Muzyki Ainurów spowitych żałobą.
Wolałabym spłonąć.
Wolałabym polec.
A prześladowań mi nigdy dość.
Przyjdź dzisiaj i zabierz mi resztę ubrań.
Wypłyńmy na pełne morze, dopóki kończy się rok.
Uśmiechaj się do mnie przebiegle.
Przecież tak czekam na karnawałowy czas.