Myślę o tym, jak mi nierealnie, gdy jesteś za mną.
Zastanawiam się, czy byś się uśmiechał.
No wiesz, wtedy.
Wyobrażam sobie, jak będą wyglądały.
Kiedyś. Nie dzisiaj.
Ale... Jak nie dzisiaj, to kiedy, kochanie?
Mimo wszystko...
Fantazji nie mam ze stali, nie jest nieczuła na twoje opary.
Wtedy, gdy krzyczę, wtedy gdy widzę pomarańczowe niebo, myślę, że to ty mnie zabierasz. Że to twoja zaborczość.
A dzisiaj wszystko jest demoniczne. Wpijają się twoje kły w moje intymne myśli. Pod ostrzałem ostrej amunicji cóż mogę robić, jeśli nie marzyć, marzyć o suchym dnie oceanu , po którym powinniśmy się przechadzać razem, goniąc po gorącym piasku, razem, wyzywając się od najgorszych.
Najssssłodszy, chyba się nakręciłam. Dlaczego już śpisz?
Moja ty porywczości, mam ochotę na małe zniszczonko.
Leechdemonie, zabierz mnie do kościoła. Bierz i gwałć
Będę na ciebie krzyczeć. Głośno, aż mnie doprowadzisz do końca
drogi zniszczenia
Wyjdź mi na spotkanie.Wyjdź, niech nie wyję pod drzwiami.