niedziela, 22 listopada 2015

złożone myśli podrzędnie skomlą.

Usycham.
Zatrzymuję się na skraju urwiska i patrzę w dół.
Liczę połamane żebra, w ciemności, przytulam swoje wilki, wymacuję ich kły i obmyślam.
Nie jesteśmy tu na pikniku. Fale w dole szumią zbyt tęsknie. Wołają.
Powinnam wstać, zatrzasnąć wszystkie nasze sprawy, raz na zawsze.
Bo wiesz o co chodzi? Takie noce jak ta, są za zimne dla mnie. Za mało gwieździste. Nie przetrwam wśród nich, no chyba, że będę w twoich objęciach. Ciasno splątana. Muskana podmuchami fioletowych płomieni.

Może wtedy usiadłabym w spokoju, nie myśląc o końcu świata i rzeczach, do których nie zdążę.
I noc byłaby tylko nocą, nie szczerzącym zębiska wytworem.
I może powinnam być w niej otwarta.
Wychodzić na miasto, szukać nowości.
Może to dlatego, że jestem zbyt leniwa.
Dlatego pochłania mnie pustka, a mnie stać tylko na to, by biernie się temu przyglądać.

Obserwatorzy

Archiwum bloga

Nał łot?

All eyes on the hidden door.

z czym się je paranoje

niekoniecznie o niedorzecznym.

Madness team: super, dark RAGE; cold, full of non-fulfilment WRATH; creepy, terrific ENVY and most of powerfull SADNESS (sa, sa sa samertajm!)

Statystyka